Zaplanowane na 17 marca spotkanie odbędzie się w innym terminie!
Oleska Biblioteka Publiczna i Dyskusyjny Klub Książki przy OBP zapraszają
na spotkanie z Grzegorzem Kopcem – 17 marca 2020 r. (wtorek), godz. 17:30.
W trakcie spotkanie będzie możliwość zakupienia najnowszej książki autora (cena 25 zł).
Grzegorz Kopiec – szczęśliwy mąż Arletty i dumny ojciec Kordiana i Cypriana. Urodzony w 1982 roku, wychowany i nadal mieszkający w Lublińcu na Śląsku. Absolwent Politechniki Częstochowskiej – Wydziału Inżynierii Mechanicznej i Informatyki. Pracuje w zawodzie, zajmując się szeroko pojętą informatyką. Miłośnik prozy Edgara Allana Poe, Stephena Kinga i Jacka Ketchuma. W wolnym czasie wsłuchuje się w brzmienia dobrego polskiego hip-hopu. […] Pisze od 2011 roku. Autor powieści „Czas pokuty” (2019) i zbioru opowiadań „Fałszywy dekret. Opowiadania zakazane” (2015). Współautor książek: „Nieznana lubliniecka legenda”, „Piątek, trzynastego”, „Krwawnik 2”, „W ciszy płomieni”, „Dreszcze” oraz „Słowiańskie koszmary”.*
- Strona internetowa autora: www.grzegorzkopiec.pl
- Grzegorz Kopiec – literacko (na Facebooku) >>>>
- Wywiad na stronie www wydawnictwa JanKa >>>>
- Wydarzenie na Facebooku >>>>
Co sprawia Panu przyjemność w pisaniu, a co męczy i nuży?
Jeśli na tym etapie mojej pisarskiej podróży powinny pojawić się pierwsze negatywne emocje, to widocznie jestem autorem za mało doświadczonym albo robię coś niewłaściwie. Piszę od ponad siedmiu lat i nie przypominam sobie sytuacji, aby praca nad tekstem stanowiła dla mnie przykry obowiązek. Momenty zwątpienia, owszem, pojawiają się, kiedy do słowa dochodzi głos rozsądku i szepce: Szkoda twojego czasu, to i tak do niczego się nie nadaje. Ale nic ponadto. Może dlatego, że należę do ludzi, którzy nie robią niczego na siłę. Gdyby pisanie miało być generatorem złych wibracji, już dawno bym zaprzestał, a wolny czas poświęcił na czytanie, słuchanie muzyki, a może nawet wróciłbym do sklejania papierowych modeli. Przyjemność zaś czerpię z najdrobniejszego okruszka, który w pewien sposób przyczynia się do powstania całości. Od pomysłu na pojedynczą scenę, wszak od tego wszystko się zaczyna, do postawienia ostatniej kropki. Uwielbiam poznawać swoich bohaterów, pojawiających się nieraz z całym bagażem ich uczuć, zachowań, jak i tych, którzy od początku stanowią szarą nieodkrytą masę. Z nimi docieramy się na kolejnych stronach powieści. Czasem mam wrażenie, że jestem czymś w rodzaju medium, że to oni za moim pośrednictwem spisują swoją historię. Ja tymczasem jestem czytelnikiem tych opowieści i z napięciem oczekuję rozwoju wydarzeń i przede wszystkim zakończenia. […]
Poprzednia książka autora:
Późny sierpniowy wieczór; izba przyjęć Wojewódzkiego Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublińcu – i on, mężczyzna, który odzyskuje świadomość w obcym dla siebie miejscu. Nie pamięta, jakie wydarzenia doprowadziły go do tej placówki, nawet własnego imienia. Na przekór próbom racjonalnej oceny sytuacji staje się świadkiem wydarzeń niepojętych, nadprzyrodzonych. Zjawa o imieniu Skarbimira pomaga mu zajrzeć w głąb siebie i odzyskać utracone wspomnienia. Sięgając pamięcią wstecz, dowiaduje się o rzeczach przyjemnych, idyllicznych, jak wakacyjny wyjazd z narzeczoną w Bieszczady, i osobliwych, wręcz przerażających, jak tajemnicze uprowadzenie jego ukochanej Agnieszki czy seria nagłych i brutalnych samobójstw oraz morderstw. Szybko staje się jasne, że stoi za tym uwolnione Zło, próbujące wykorzystać głównego bohatera. [..] (Z okładki).
Blask, który wyrwał go z otchłani, pojawił się tak nagle jak ciemność, w której chwilę wcześniej utonął. Zmrużył powieki przed napierającą jasnością, próbując określić swoje położenie. Znał to miejsce. Było ono jednak zupełnie inne od tego, w którym być powinien. Od tego, w którym za czymś gonił.
Siedział na ziemi, oparty o wrzynające się w plecy przęsło ogrodzenia. Na rysującą się naprzeciw panoramę składała się wąska asfaltowa droga z kilkoma usytuowanymi za nią domami jednorodzinnymi. Po jego stronie nie było żadnych zabudowań. Rosło za to kilka drzew. Cichych i nieruchomych.
Namacał ręką czoło i zdał sobie sprawę z tego, że głowa jest cała. Nawet najmniejszego skaleczenia. Ból także mu nie doskwierał. Nie wiedzieć czemu stwierdzenie tego faktu nie zrobiło na nim specjalnego wrażenia. Był może nieco zaintrygowany, ale to wszystko. Wstał. Odwrócił się i dopiero to, co zobaczył, sprawiło, że zamarł z przerażenia. Cofnął się o krok, pojmując w mig, dlaczego okolica wydała mu się znajoma. Przed nim, między drzewami, stały oświetlone złowieszczą łuną cerkiew i krypta. Chmiel!
Pierwsze, o czym pomyślał, to jak wydostać się z tego diabelskiego miejsca. Nie miał pojęcia, jak się tu w ogóle dostał, mógł zapomnieć o znalezieniu jakiejkolwiek sposobności powrotu do… Gdzie Agnieszka?! – usłyszał w sobie wrzask. Chyba, że to… […]*
*Większy fragment książki można przeczytać na stronie wydawnictwa >>>>